piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 1.

Rozdział zbetowany przez Naele


       Ogień i woda – dwa żywioły toczące ze sobą nieustanną walkę. Jedno daje ciepło, światło, drugie zaś spokój i ciszę. Każde z nich jednak wybucha niespodziewanie, niosąc zgubę i śmierć.
       Słońce powoli zachodziło, pozostawiając na niebie piękną, krwistą poświatę. Kończyło już swą dzienną wędrówkę, chcąc zniknąć za horyzontem, kiedy to jeden z jego promieni przedostał się przez okno pewnej nadmorskiej willi i spoczął na policzku brązowowłosej dziewczyny, delikatnie go łaskocząc.
       Czując słodkie muskanie, uśmiechnęła się, nie przerywając składania ubrań. Siedziała na podłodze wśród sterty porozwalanych po całej podłodze ciuchów. Pokój był przestronny, jasny i dość pusty. Ze ścian w odcieniu pudrowego różu zniknęły wszystkie obrazy i zdjęcia, na szafkach nie stały już ani pamiątki z podróży, ani książki. Łożke małżeńskie zostało pozbawione jedwabnej pościeli, jednakże leżała na nim w poprzek pewna blondynka. Miała w uszach słuchawki, z których wydobywał się głos Roberta Planta z piosenki Kashmir. Co jakiś czas rzucała okiem na uśmiechającą się do siebie siostrę.
    ᅳ  Długo ci to jeszcze zajmie? Za piętnaście minut  przyjeżdża taksówka  – mruknęła, podnosząc się do siadu i spoglądając na dziewczynę, której fale brązowych włosów opadały bezradnie na smukłe ramiona. Ubierała się jak zwykle perfekcyjnie i bardzo dziewczęco.
    ᅳ  Jak będziesz tak siedziała i mi nie pomożesz, to nie zdążymy  – powiedziała spokojnie, patrząc jednocześnie na siostrę. Nie uzyskawszy od niej żadnej odpowiedzi, wróciła do pakowania. Już wkrótce miały się przeprowadzić do innego miasta, po śmierci ojca nic tu dla nich nie zostało. Gdy dziewczyna włożyła ostatni sweterek do walizki, uśmiech od razu zszedł jej z ust. – Rebecca, jaka ona jest? – zapytała cicho.
  –  Zostawiła ojca dla jakiegoś fagasa, zostawiła nas, swoje córki… Kate, to zwykła materialistyczna jędza  – warknęła.
 –  Ale zgodziła się nas przyjąć! Musi nas kochać, a jeśli nie…to jeszcze pokocha – ostatnie słowa  wyszeptała, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Nie musiała długo czekać na reakcję siostry, która po chwili siedziała tuż obok niej i tuliła do siebie.
 –  Na pewno, ciebie nie da się nie kochać – powiedziała spokojnie, gładząc jej miękkie włosy. Dość często się kłóciły, czasem dochodziło do bójek, ale jednocześnie były najlepszymi przyjaciółkami, teraz miały już tylko siebie.
       Nagle do ich uszu dotarł dźwięk klaksonu samochodowego. Odsunęły się od siebie i chwyciwszy swoje walizki, zeszły na dół do taksówki.
****
       Zatrzymały się pod małym, dwupoziomowym domkiem z poddaszem. Otoczony był dużym, ale zaniedbanym ogrodem, którym nikt się nie zajmował przynajmniej od kilku miesięcy. Od drogi został oddzielony przez zardzewiały płot z  furtką, sięgającą Rebece do czoła, Kathleen zaś przerastała.
       Dziewczyny wyszły z samochodu i z pomocą taksówkarza wyciągnęły swoje bagaże. Po chwili auto odjechało, zostawiając siostry same w tę ciepłą, lipcową noc. Przydrożne latarnie świeciły dość słabo. Jedna przez moment migała, ale po chwili zgasła.
       Siostry spojrzały po sobie z wyraźną niepewnością w oczach. Bały się, bo tak naprawdę nie znały tej kobiety, zostawiła je, nim Kat nauczyła się trzymać grzechotkę. Była dla nich obcą osobą, której ktoś przyczepił etykietkę „mama”. Nie widziała ich pierwszych kroków, nie słyszała pierwszego słowa. Nie odganiała za pomocą drewnianej różdżki potworów spod łóżka, nie chodziła na wywiadówki i nie biegała z nimi po lekarzach. Tym wszystkim zajmował się ich ojciec. Rozmawiał z córkami nawet o ptaszkach i pszczółkach, było zabawnie, ale przynajmniej się starał. Christian Chapman - najcudowniejszy tata na świecie.
       Kathleen zadzwoniła domofonem, jednak po drugiej stronie nikt się nie odezwał. Po kilku sekundach spróbowała jeszcze raz, ale efekt był ten sam.
  –  Zajebiście – warknęła Rebecca, udając, że ta cała sytuacja ją śmieszy.
 –  Może jest po prostu zepsuty…
 –  Tak jak cały ten dom! – krzyknęła i z rozbiegu pchnęła drzwi od furtki, która o dziwo była otwarta.    Gdyby Kat nie zdążyła złapać swojej starszej siostry, to ta wpadłaby w błoto – pozostałości po wczorajszym deszczu.
       Po raz kolejny wzięły swoje walizki i zamknąwszy furtkę, skierowały swoje kroki na ganek. Czuły walące serca w klatkach piersiowych, ale nie było już odwrotu. Równocześnie zapukały w dębowe drzwi, tym razem nie musiały długo czekać na odpowiedź.  Do ich uszu dotarł dźwięk otwieranego zamka i łańcucha, a następnie zgrzyt drewna. Po chwili ukazała im się wysoka kobieta po czterdziestce. Miała kręcone, przefarbowane na bordowo włosy i perfekcyjny makijaż. Teraz było widać po kim szatynka odziedziczyła lekko zadarty nosek i kości policzkowe.
       Nikt nie wiedział co powiedzieć. Cała trójka patrzyła na siebie niepewnym wzrokiem, pogłębiając jeszcze bardziej panującą ciszę.
  –  Moje dziewczynki … – wyszeptała bliska łez kobieta i objęła córki ramionami, wtulając je w siebie.  Kathleen odwzajemniła gest, Rebecca zaś miała mieszane uczucia. Z jednej strony się cieszyła, ale z drugiej chciała stąd uciec. Przecież matką nie może być osoba zostawiająca swoje dzieci. Nie wystarczy urodzić, trzeba też wychować.

~*~
Witajcie ponownie. Od razu chciałabym podziękować za miłe słowa pod prologiem. Jestem świadoma, że ten rozdział wyszedł krótki, ale gdy to pisałam miałam... jakoś 13 lat i wydawał się dłuższy ^^ Teraz tylko wprowadziłam małe poprawki, ale i tak jestem beznadziejna, więc ponownie liczę na Wasze bystre oczka. Nie bójcie się, nie zjem Was za wytknięcie błędu, wręcz przeciwnie! Będę bardzo szczęśliwa, bo to znak, że uważnie czytacie, a dla autora jest to przecież najważniejsze :)
Kolejny rozdział pojawi się niedługo i to w znacznie obszerniejszym wydaniu <tak mi się wydaje>. 
Moje zamówienie na szablon zostało przyjęte, więc teraz tylko cierpliwie czekać na nowy wystrój bloga. Mam zamiar zamówić także karty postaci, ale póki co, w Menu znajdziecie zakładkę z "roboczą" wersją. Tak, Photo Filtre jest cudowny ^^"
Do napisania!
PS. Pojawiła się także zakładka "Informuję". Jeśli chcesz być na bieżąco to wpisz się, nawet jeśli nie komentujesz :)

12 komentarzy:

  1. Hmm pierwszy rozdział, póki co dowiedzieliśmy się tylko o ich, jakby się mogło wydawać, wyrodnej matce. Rzeczywiście króciutki rozdział, ale skoro zapewniasz, że drugi będzie dłuższy to dobrze. Trzymam za słowo! Ale z Haydena ciasteczko ;3
    Do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, to wpadłam na bardzo krótki pierwszy rozdział i w stu procentach zgadzam się z ostatnim zdaniem. I zastanawiam się, jak dziewczyny będą się zachowywały dalej...czy będą przyjaźnie nastawione do matki, czy przeciwnie. ja osobiście zatłukła bym ją w progu ale mniejsza z tym. Czekam na coś więcej no i na poznanie głównego bohatera rzecz jasna :)
    pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    http://moj-prywatny-pamietnik.blogspot.com
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem! :D Przeczytałam cały pierwszy rozdział i nie znalazłam masy błędów, więc pod tym względem jest w porządku. Gratuluję! Czasem naprawdę ciężko je wyłapać, chociaż czyta się tekst po parę razy. :D (Popraw w pierwszy zdaniu "cisze" na "ciszę i będzie dobrze.) Co do przecinków, to zawsze mi się miesza, kiedy stawiać, a kiedy nie, ale według mnie jest okay. ;)
    Chociaż w rozdziale nic się nie dzieje takiego, co by zapewniało napięcie i grozę, czytałam go z ciekawością. Ciekawa jestem jak się potoczą losy sióstr. ;)
    Czytałam ten rozdział, słuchając "Apologize". Myślę, że po części pasuje do rozdziału. :D "It's too late to apologize..." Nie można cofnąć czasu. Ale zobaczymy czy i jak się zmieni ich nastawienie do matki i jak się to wszystko ułoży (lub nie ułoży xD). ;)
    Pozdrawiam,
    Eveline

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótszy nawet od moich, a to już wyczyn. Ale całkiem składny. Czekam na konkretną akcję.

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Serio miałaś 13 lat jak to napisałaś? Ja w tym wieku pisałam bajki dla dzieci X"D
    Cóż...zapowiada się dobrze. Bardziej mnie tutaj przyciągnęła sama fabuła niż patrzenie na błędy. Zauważyłam tylko jeden logiczny, ale nie jest zbyt znaczny. Przynajmniej nie robisz powtórzeń, jak co niektórzy i wielce pisarze... ._.'
    Hm... Wiesz. Tutaj: "Nie widziała ich pierwszych kroków, nie słyszała pierwszego słowa. Nie odganiała za pomocą drewnianej różdżki potworów spod łóżka, nie chodziła na wywiadówki i nie biegała z nimi po lekarzach." Każdy z tych przecinków zamieniłabym na kropki, żeby taką trochę dynamikę nadać. Wtedy to się wydaje takie...bardziej uwydatnione, że tak powiem. Oczywiście nie musisz tego zmieniać. To tylko taka moja sugestia.
    Owszem, jest krótko, ale przynajmniej całość trzyma się kupy. Tak brzydko powiem XD
    Ciekawa jestem jaka jest ta ich cała mama i czy miała jakiś konkretny powód, żeby je zostawić. Taka tajemnica.
    Obie bohaterki zdają się sympatyczne.
    Opowiadanie jest w mojej ulubionej 3 osobie. Duży plusik <3
    Cóż...chyba tyle mogę powiedzieć.
    Weny przy dalszym pisaniu :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy tylko przeczytałam o śmierci ich ojca przypomniał mi się kopciuszek :D. Dziewczyny wyprowadzają się do macochy? Dobrze rozumiem?
    Rozumiem, że Kate boi się odrzucenia ze strony tej kobiety... Niech przede wszystkim pozostanie sobą! Rebecca nie przejmuje się tak zdaniem innym, jak jej siostra. Jest zdecydowanie twardsza.
    Coś nie czuję tej rozpaczy po stracie ojca... Może jeszcze nie uświadomiły sobie, że jego już nie ma? Tego mi tylko brak w tym rozdziale, ale może było to celowe :).
    Matka wydaje mi się być sympatyczna,jak na pierwsze wrażenie. Wydaje mi się, że tęskniła za swoimi córkami. Może była w trudnej sytuacji i musiała od nich odejść? Jestem bardzo ciekawa przez co została zmuszona je zostawić :c. Uważam, że Kate przebaczy jej mimo wszystko, ale z Rebeccą będzie trudniej...
    Naprawdę to pisałaś, gdy miałaś trzynaście lat? O.o Nie skapłabym się, naprawdę, gdybyś tego nie napisała :D. Ślicznie Ci wszystko wyszło :).
    Krótko, ale u mnie jest znacznie krócej. Według mnie liczy się jakość, a nie długość ;).
    Czekam na następny rozdział!
    Życzę udanych wakacji!
    Amy :)


    OdpowiedzUsuń
  7. witam! wpadłam przypadkiem i postanowiłam się zainteresować. błędami się nie przejmuj, ja ich nigdy nie widzę, a robię ich mnóstwo szczególnie od czasu jak zaczęłam studiować filologię serbską i częściej używam tego języka :)
    spodobało mi się opowiadanie. lubię takie klimaty.
    zaczęło się bardzo interesująco. śmierć ojca na pewno źle wpłynie na dziewczęta. i okropnie ciekawi mnie cała ta sytuacja z matką.
    może faktycznie rozdział był dość krotki, bo niewiele mogę powiedzieć np. o bohaterach, ale czekam na więcej.
    a jak masz ochotę to zapraszam też do mnie na http://historia-jovanki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za komentarz u mnie. oczywiście, że zostanę u Ciebie na dłużej ale nie musisz mnie informować, bo korzystam z 'obserwatorów'.

      Usuń
  8. Heej!
    Rozdział za wiele nie mówi, jest tylko o tym jak one jadą do tej swojej matki. ;) Więc za wiele też nie mogę powiedzieć.
    Jedynie zwrócę uwagę na to że dobrze piszesz. Tak.. płynnie. :) Oby tak dalej. Czekam na więcej!
    Pozdrawiam, i życzę weny, ładnej pogody. :)

    Zapraszam,
    http://cala-przeszlosc-cala-przyszlosc.blogspot.com/
    http://podroz-z-nieznanym.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz ciekawy pomysł na opowiadanie. Śmierć ojca musiała być dla dziewczyn ogromnym przeżyciem, szczególnie że to on je wychowywał i był z nimi przez cały czas. Dbał o córki, zapewniał im wszystko, czego potrzebowały i zapewne bardzo kochał.
    Ciężko jest mi wyobrazić sobie matkę, która porzuca swoje dzieci i z tego, co wywnioskowałam w ogóle się nimi nie interesuje przez tyle lat. A potem jeszcze te łzy w oczach na przywitanie. Gdyby tęskniła, zainteresowałaby się wcześniej. I w tym wypadku jakoś ciężko jest mi uwierzyć, by była to szczera reakcja.
    I nie zgadzam się z dziewczyną (nie pamiętam, która to była, muszę się jeszcze nauczyć imion), która powiedziała, że matka musi je kochać, skoro postanowiła zabrać je do siebie. Po śmierci ojca to ona pozostaje ich prawną opiekunką i po prostu mogła uznać, że taka opcja będzie lepsza niż dom dziecka. No chyba że nagle postanowiła obudzić w sobie cechy rodzicielskie. Ale tego pewnie dowiem się później.
    Przy okazji zapraszam także do siebie na: http://legenda-elleshara.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. zacznę od małych nieścisłości. plz, wyjustuj tekst.
    "Zostawiła ojca dla jakiegoś fagasa, zostawiła nas, swoje córki…Kate, to zwykła materialistyczna jędza" - brakuje odstępu przed Kate.
    "zostawiła je nim Kat nauczyła się trzymać grzechotkę" - brakuje przecinka przed nim

    a co rozdziału. ja obstawiam stronę Rebecci. [czy jak to się tam odmienia, nevermind]. mamusia kochana nagle kochana, co?
    strasznie mnie irytuje jej postać, nie dziwię się blondynie. Kath jest taka urocza, ma takie dobre serduszko. uh, żeby sobie przez to nie narobiła przykrości. sprawia wrażenie takiej osoby, którą łatwo zranić ze względu na jej wrażliwość.
    jaka szkoda, że tak nie ma naprawdę z rodzeństwem. no przynajmniej w większości. siostry - przyjaciółki. bardzo fajnie na razie kreowane.
    a i mała uwaga co do dialogów.
    widzę, że robisz akapity, więc taki sam akapit powinien być też przez każdą dziwne, co nie?
    Lecę na kolejny. Dobrze mi idzie. ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Rany, głupi blogger usunął mi cały komentarz.
    No to powiem tyle, że mimo iż rozdział faktycznie jest krótki i nie zawierał dużo akcji, wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Co do zachowania obu dziewczyn... No cóż, kompletnie się od siebie różnią. Rebecca jest taka stanowcza, żywi urazę i jest wybuchowa, a Kat to taka cicha myszka, którą możliwe że łatwo zranić. Moim zdaniem jej reakcja nie była zła. Najwidoczniej jest typem osoby, która mimo że wie, jakie są fakty, stara się zapomnieć i ułożyć swoje życie na nowo. Brakowało jej matki i zapewne liczy na poprawę jej zachowania. "Każdy zasługuje na drugą szansę", tak się mawia podobno.

    Biorę się za rozdział drugi, który - mam nadzieję - jest dłuższy. :)

    Pozdrawiam ciepło,
    Julss

    OdpowiedzUsuń