środa, 16 lipca 2014

Rozdział 3.

       - Znalazłam pracę! – krzyknęły siostry równocześnie, po chwili wpadając sobie w ramiona.
      Obie poszły do ogrodu i usiadły na huśtawce, rozmawiając o swoich nowych zajęciach. Zbliżał się wieczór, a dziewczynom nie zamykały się usta. Mimo iż do tej pory nie musiały brudzić sobie rąk pracą, to sama myśl, że zarobią na własne wydatki, była bardzo ekscytująca. Kath pokazała blondynce swoje robocze wdzianko, które krawiec dopasował do jej wymiarów na miejscu. Rebecca zaś opisała minę szefa, kiedy wymieniała chronologicznie dyskografię takich zespołów jak AC/DC i The Rolling Stones. Dziewczęta cały czas się śmiały i obejmowały. Chyba jeszcze nigdy nie były tak blisko siebie. 
- Muszę już iść. Recepcjonistka mnie przeraża, nie chcę się jej narazić. – Brązowowłosa puściła siostrze oczko i opuściła teren ich domu, kierując się w stronę miasta. Rebecca jeszcze trochę siedziała na huśtawce, odprowadzając  dziewczynę wzrokiem, dopóki ta nie zniknęła jej z oczy.  Nie była jednak świadoma, że całą ich rozmowę podsłuchiwała matka.
- Pracę? Już ją znalazłyście? Ja musiałam szukać przynajmniej dwa tygodnie! – zawołała zaskoczona kobieta, siadając obok córki. Ta tylko pokręciła głową z rozbawienia, po czym przeniosła wzrok na swoją rodzicielkę. Było w nim widać coś na wzór litości.
- My jesteśmy młode i mamy urok osobisty, a od ciebie na kilometr bije podstępem i fałszem, więc co się dziwisz? – powiedziała dość sceptycznym tonem , po czym wstała i udała się do swojego pokoju.  Nie uśmiechało jej się towarzystwo matki.
***
       Hotelowa restauracja była bardzo bogato urządzona , ale nie można określić jej jako coś kiczowatego. Atmosfera, która tam panowała, wyraźnie pokazywała, że w tym miejscu jedzą same szychy  z całego świata.
      Szatynka obsługiwała gości w swoim nowym mundurku – czarna sukienka do połowy ud opinała  każdy milimetr jej ciała. Cóż, Kath nawet nie przypuszczała, że może wyglądać tak seksownie. Goście najwyraźniej ją polubili, ponieważ byli bardzo mili i uśmiechali się, kiedy tylko podchodziła do ich stolików. Nie zostało to jednak spowodowane jej nową aparycją, lecz podejściem do życia – zero smutków.  Ludzie w tej części kraju  nie mogli się pochwalić chamstwem, złymi manierami. Mimo dość wyzywającego stroju, nie czuła na sobie żadnych obleśnych spojrzeń, co jak najbardziej świadczyło o kulturze osobistej zebranych.
- I jak tam pierwszy dzień w pracy? – zapytała recepcjonistka tuż nad uchem brązowowłosej, która aż podskoczyła wystraszona. Niestety, wypadły jej przy tym talerze z jedzeniem zamówionym przez francuskich biznesmenów.
- O nie, nie, nie, nie – powtarzała zdenerwowana. W takiej restauracji nikt nie powinien popełniać błędów, jeszcze odtrącą jej to z pensji, a co gorsza – wyrzucą!
- Dziewczyno, spokojnie. To tylko talerze i jakieś mięso. Porcelana jest w szafce, a kucharz robi kolejną porcję, prawda Patch?
Kathleen odwróciła się w stronę okienka kuchennego, za którym stał pulchniutki mężczyzna przed czterdziestką. Uśmiechał się szeroko i pokazywał dziewczynom kciuk skierowany ku górze na znak,  że wszystko jest pod kontrolą. Wyglądał jak połączenie Włocha i Francuza. Cóż, może dlatego hotelowa restauracja słynęła z tych rodzajów kuchni. Patch nie próżnował i po kilku minutach położył na tacy szatynki talerze ze świeżymi zamówieniami.
     Dziewczyna już chciała wychodzić z pomieszczenia dla kelnerów, kiedy to zatrzymała ją recepcjonistka i koleżanka z pracy, imienia jednak nie znała.
- Zamienicie się stolikami i tacami, zgoda? – Nie czekając na odpowiedź, zielonooka pozamieniała zamówienia. – Kath, twoja jest trzynastka, na samym środku Sali, blisko sceny – powiedziała pospiesznie i zniknęły…obie.
To był jej pierwszy dzień w pracy, nie mogła się sprzeciwiać ani marudzić, dlatego też posłusznie udała się w stronę wyznaczonego stolika. Będąc w połowie drogi, widziała już kogo będzie obsługiwać. Siedziało tam dwóch elegancko ubranych mężczyzn.  Jednego poznała już rano – to on bezczelnie czytał jej CV bez zgody, ale także wskazał miejsce, w które powinna się udać w sprawie pracy. Drugiego nie znała, ale miała wrażenie, że już go kiedyś widziała. W telewizji? Może, obstawiała jeszcze zdjęcia w gazecie.
     Brunet, którego poznała  w holu, przywitał ją ciepłym uśmiechem, gdy tylko podeszła do stolika i zaczęła kłaść przed nimi talerze.
- Witaj, cieszę się, że mnie posłuchałaś – powiedział dość wesoło, nie zapominając, iż znajduje się na służbowym spotkaniu.
- Dzień dobry, również się cieszę, bo praca jest niesamowita – odpowiedziała mu z delikatnie uniesionymi kącikami ust.
- Miło mi to słyszeć.
     Ich wymianie zdań przysłuchiwał się towarzysz bruneta. Nie wydawał się być zbytnio zainteresowany tamtą dwójką. Patrzył w martwy punkt między ich sylwetkami i upijał wino, które zostało im przyniesione na początku.
- Gdzie jest Cendy? – zapytał w końcu , odstawiając na stolik opróżniony do połowy kieliszek.
- Słucham? – zapytała otrząśnięta z amoku. Dopiero po kilku sekundach ciszy w jej głowie obiło się echem pytanie nieznajomego.  – Przykro mi, nie wiem kogo ma pan na myśli – dodała zmieszana.
- Kelnerka, która miała obsługiwać nasz stolik. Nie znasz koleżanek z pracy?
     Całej tej sytuacji przyglądała się recepcjonistka. Nie wyglądała na zadowoloną z tego jak mężczyzna potraktował Kathleen. Dlatego tez szybko podbiegła do stolika, stając w obronie nowej pracownicy.
- Daj spokój, jest nowa – powiedziała zła, kładąc dłoń na ramieniu szatynki. Kath cała drżała, a pod jej powiekami zbierały się łzy. Nawaliła, oby tylko szef się o tym nie dowiedział. Miała zaufanie do recepcjonistki, ona z pewnością jej nie wyda, przynajmniej trzymała się tej myśli.
- Nowa? Ech, nieważne. Zawołaj Cendy. – Machnął ręką, a dziewczyny zniknęły mu z oczu. Ich miejsce zaś zajęła wysoka blondynka z idealną figurą. Przyglądała się mężczyznom z zalotnym uśmiechem na ustach. Żaden jednak nie zwrócił na niego uwagi, oboje wydawali się być podenerwowani zaistniałą sytuacją.
- Cendy, przynieś więcej wina. To będzie ciężka noc.
***
       Rebecca siedziała od rana w sklepie muzycznym. Nie było zbyt dużo klientów, w sumie to jeszcze żaden nie przyszedł, więc miała sporo czasu na przemyślenia. Po wczorajszej sytuacji w ogrodzie, matka przestała się do niej odzywać. To akurat najmniej ją interesowało. Jej młodsza siostra wróciła do domu po północy i nie wyglądała najlepiej. Była roztrzęsiona i nie chciała o tym gadać. I w tym tkwił problem, bo gdy Kath zakrzątała sobie czymś głowę, rozmawiała nawet z mrówkami, żeby tylko to z siebie wyrzucić, a teraz… nic. Zaraz po przyjściu wzięła prysznic w łazience na parterze i położyła się z płaczem na kanapie, na której też usnęła.  Blondynka oczywiście próbowała się podpytać, ale została najnormalniej w świecie zbyta. Wszelakie próby Rebecci nie zmusiły szatynki do wyjawienia powodu swoich smutków.
        Do sklepu wszedł nagle pierwszy klient – młody mężczyzna średniego wzrostu. Wczoraj również tu był, aby zakupić gramofon. Dziewczyna wtedy odbywała rozmowę w sprawie pracy. Dziś już była ekspedientką, a nieznajomy przyszedł po całą kolekcję płyt winylowych AC/DC. Cóż za zbieg okoliczności, bo przecież wczoraj,  podczas wywiadu z szefową, powiedziała całą dyskografię tego zespołu. Oczywiście nie obyło się bez tekstów na podryw. On, w porównaniu do większości facetów, miał klasę. Zarzucił wędkę, jednak Rebecca nie złapała za haczyk. Nie reagowała, zbyła go tak samo jak ją w nocy siostra. Mężczyzna więc zapłacił za swój zakup i wyszedł już bez słowa.
- Żałosny stalker – mruknęła do siebie, a następnie wróciła do czytania Watch you bleed, biografii Guns N’ Roses. Jak się okazało, nieznajomy był ostatnim, a zarazem jedynym klientem tego dnia.
***
      Kathleen siedziała cały dzień w domu. Nie rozmawiała z matką, nie miała na to nastroju. Gdy tylko otworzyła oczy, zaczęła myśleć o wczorajszym upokorzeniu.  Chciała tam pracować, ale bała się reakcji kelnerów. A co jeśli szef dowiedział się o jej wpadce? Już po niej…
    Najgorsze, że cały czas miała przed oczami tego biznesmena, który potraktował ją jak śmiecia. Był naprawdę przystojny. Szczęśliwy posiadacz magicznych oczu - tak by go określiła. Zaczarował ją jednym spojrzeniem, ale później bańka prysła, a czar minął.
        W pewnej chwili chwyciła za swoją komórkę i wykręciła numer na recepcję.
- Hotel Ver Berg, recepcja. W czym mogę pomóc? – Usłyszała w słuchawce głos brunetki.
- Dzień dobry, z tej strony Kathleen Chapman. Ja… ja przepraszam, ale…
- Ale nie chcesz przyjść dziś do pracy? – Jakby czytała jej w myślach. – Rozumiem cię. Dobrze, odpocznij, znajdę ci jakieś zastępstwo.
- Dziękuję  pani bardzo! Obiecuję, że wczorajsza sytuacja już nigdy się nie powtórzy! – zawołała do telefonu bliska łez. Na samą myśl tamtego wydarzenia coś ją ściskało w żołądku.
- Nie, w porządku. Słuchaj, mała, mam dla ciebie dobrą radę. – Zrobiła krótką pauzę, tak jakby sprawdzała czy nikt przypadkowy nie usłyszy jej słów. – Musisz nabrać pewności siebie. W zawodzie kelnerki spotkasz jeszcze kilku snobów, gorszych niż ten z wczoraj. Dlatego głowa do góry…! Muszę kończyć, szef mnie woła. Do jutra.
- Do widzenia – powiedziała cicho, mimo iż w słuchawce było już słychać charakterystyczne dla zakończonego połączenia pikanie.
        Słowa recepcjonistki dodały jej otuchy. Kobieta miała rację, musiała wziąć się w garść. Nadszedł czas na zmiany. Czas, aby wyzbyć się tej szarej myszki, która przez całe życie pełniła rolę maski, tarczy chroniącej ją przed najgorszym. Najwyższy czas na pokazanie się z tej lepszej strony.
***
       Gdyby nie lampka na biurku, to w pomieszczeniu panowałaby bezgraniczna ciemność. Teraz można było ujrzeć bordowe ściany, na których wisiały przeróżne certyfikaty, dyplomy i nagrody. Okna zostały zasłonięte przez czarne kotary, nie wpuszczając tym samym do środku nawet jednej smugi blasku srebrzystej tarczy, otoczonej milionem gwiazd. Wiele regałów z książkami dodawało temu miejscu dość surowego klimatu, jednakże to nie kolekcja pokaźnych tomików zwracała największą uwagę gości, lecz duże biurko wykonane z hebanu. 
       Do pomieszczenia weszła ciemnowłosa kobieta, dając o sobie znać poprzez stukanie obcasów w panele.
- Dlaczego nasza kruszynka nie przyszła dziś do pracy? – zapytał mężczyzna, siedzący przy biurku. Był odwrócony tyłem do swojego gościa. Głowę miał delikatnie spuszczoną, a jego dłonie zajęły się zabawą srebrnym, kieszonkowym zegarkiem, którego otrzymał w spadku po pradziadku.
- Mógłbyś odsłonić okna, albo chociaż zapalić światło, czuję się jak na cmentarzu – odparła kobieta i nie czekając na pozwolenie po prostu zapaliła światło.
- Nie zmieniaj tematu… Czyżby praca zwykłej kelnerki ją przerosła?
- Obsługiwanie ciebie ją przerosło. Zachowałeś się jak dupek. Poprosiła mnie o dzień wolnego, aby sobie wszystko poukładać – wyjaśniła, podchodząc nieco bliżej. Gdy była już przy biurku, położyła na nim karafkę ze szkocką whisky, którą chciał, aby przyniosła.
- I dobrze, razem z Michealem popsuliście mi kanon. Kelnerki i pokojówki mają być blondynkami – powiedział wyraźnie niezadowolony. Po chwili odwrócił się w stronę kobiety, spoglądając na nią swoimi chłodnymi tęczówkami. Trudno było odgadnąć ich kolor - brązowe z domieszką szarego, ale mieniły się dziwnym fioletowym blaskiem. – Do tego niska, krótkie nogi…
- Gościom się spodobała, więc mógłbyś nie wybrzydzać. – Wywróciła teatralnie oczyma, na co mężczyzna parsknął śmiechem.
- Alex, przypomnij mi, dlaczego cię jeszcze nie zwolniłem?
- Bo jestem dziewczyną twojego najlepszego wspólnika, a poza tym… Gdyby nie ja, to byś musiał zajmować się wypełnianiem papierków, załatwianiem i odwoływaniem spotkań i zatrudnianiem pracowników. – Uśmiechnęła się szeroko, powoli kierując do wyjścia. Kiedy była już przy drzwiach, odwróciła się w stronę szatyna, spoglądając na niego uważnie. – Sami, masz być następnym razem miły. To naprawdę fajna dziewczyna. – I wyszła.
      Patrzył jeszcze przez dłuższy czas na zamknięte wrota od jego gabinetu, a następnie przeniósł wzrok na teczkę, znajdującą się przed nim. Przejechał po niej opuszkami palców, a następnie bez wahania otworzył. Znajdowały się w niej zdjęcia wszystkich jego pracownic. Wziął jedno do ręki i przyjrzał mu się uważnie.
- Kathleen Chapman… Kath… Zobaczymy, co z ciebie będzie – powiedział sam do siebie, stukając palcami wolnej dłoni w biurko.

~*~
Ta dam! Mamy trzeci rozdział! [ktoś gra na werblach]. I jak? Zaskoczyłam Was? Pan, który powiedział Kathleen o recepcji, to nie nasz Samuele tylko chłopak recepcjonistki [Alex]. Zastanawiam się czy ją też dać do bohaterów. Co prawda, będzie to postać drugoplanowa, ale z pewnością namiesza w życiu sióstr i Samiego. Jak myślicie?
Dziękuję za Wasze opinie, to bardzo wiele dla mnie znaczy, bo dzięki nim wiem, co muszę poprawić, nad czym popracować. 
Rozdział troszkę przymula [zdaję sobie z tego sprawę], ale w romansach trudno dodać trochę akcji, zwłaszcza na początku. Postaram się to zmienić :)
Mam jeszcze kilka rozdziałów do nadrobienia u Was, ale są to tylko i wyłącznie najnowsze posty. Wybaczcie, ale najpierw zajęłam się czytaniem u tych, co zaległości sięgały kilkunastu notek ;c 
Informacja do osób w SPAMie: Zajrzę do Was, postaram się przeczytać, ale musicie zrozumieć moją sytuację, najważniejsi są czytelnicy, a później Wy ;> Ech, po co ja to piszę, Wy i tak zazwyczaj tu nie zaglądacie :<.
Dziękuję każdej osobie, która mnie obserwuje. Jest Was aż dziewięcioro! WOW, to dla mnie wiele znaczy :*
Ps. Jesli czytasz moje opowiadanie, Twój blog automatycznie ląduje w "Polecam" => "Czytelnicy" :)

7 komentarzy:

  1. nie podoba mi się ten cały Sami...Cholerny snob!Nie jest blondynką, do tego te krótkie nogi...I tylko dlatego nie może tam pracować? Och, masakra, już go nie lubię...Rebbeca to ma dobrze...luzik w pracy, jeden klient dziennie, nie to co Kath, biedna, zestresowana przez tego dupka...Co do tej recepcjonistki, to bardzo pozytywna postać, z chęcią zobaczyłabym ją w bohaterach :) No i dalej za krótko jak dla mnie...naprawdę, masz taki styl pisania, że czyta się niezwykle lekko i w sumie to rozdziały mogły by być dwa razy dłuższe, mi by to nie przeszkadzało :P
    Co do matki dziewczyn...Mam co do niej mieszane odczucia. Z jednej strony zagaduje dziewczyny, wzięła je pod swój dach i wgl, ale z drugiej strony naprawdę wydaje się fałszywa i w poprzednim rozdziale jak nakrzyczała na dziewczyny, to chyba wtedy się wydała i zobaczyłyśmy jaka jest naprawdę. Mam nadzieję, że jakoś sie zmieni, żeby nieco polepszyć swoje stosunki z córkami.
    Pozdrawiam :*
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  2. Heej! :)
    Rozdział - świetny. Naprawdę. Bardzo fajnie piszesz, jak już wcześniej wspominałam tak "płynnie". xD
    A historia.. fajnie wymyślona. Serio, spodobało mi się.
    Tak więc zacznę tak:
    Rebecca jest okey, tylko szkoda że tak mało o niej pisałaś. Oczywiście moim zdaniem. Ale i tak ją najbardziej lubię.
    Kath - jeśli chodzi o nią to troszeczkę przesadziła z tym jej zachowaniem, nie spodobało mi się to że tak panicznie zareagowała. Ale może to mi się tylko tak wydaje.
    Alex - świetny, jak na razie ma + :)
    Samuele - jeden wielki sukinkot.
    Recepcjonista - fajna, naprawdę. Podoba mi się jaka jest.
    Matka dziewczyn - co do niej mam mieszane uczucia. Niby taka, niby siaka. Z jednej strony stara się jakoś rozmawiać z dziewczynami, a z drugiej strony wydaje się że jest fałszywa.

    Okey. To było takie moja małe wypowiedzenie, mam nadzieje że nie napisałam nic co mogłoby Cię urazić.
    Czekam na kolejne rozdziały no i oczywiście życzę weny, pogody, zdrówka i udany wakacji..

    Pozdrawiam,
    zapraszam na 4 rozdział i 2 część:
    http://cala-przeszlosc-cala-przyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O, znalazłam trochę czasu, żeby poczytać.
    Znalazłam kilka błędów stylowych i logicznych, ale nie chce mi się już za nimi grzebać.
    Jeśli chodzi o treść - jest dobrze. Pojawiają się nowi ludzie. Historia zaczyna się rozkręcać. Jeszcze nie rozumiem paru rzeczy, ale to pewnie wyjaśni się z czasem.
    Weny przy następnym rozdziale :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od tego, że to, co Rebecca powiedziała matce było bardzo śmiałe i krzywdzące. Mimo to mega mnie rozbawiła i gdyby była realną postacią to z chęcią przybiłabym jej piątkę.

    Widzę, że już od początku lecisz z akcją;D Bardzo mi się podobał ten rozdział i to, że wkradła się tutaj mała tajemnica. Szczerze powiedziawszy włos mi się na głowie zjeżył, gdy przeczytałam o zapłakanej Kath. Moja wybujała wyobraźnia od razu podsunęła mi na myśl najgorsze rozwiązania. Myślałam, że ktoś ją tam zgwałcił, albo że była świadkiem czegoś strasznego. Rozumiem, że musiało być jej okropnie przykro jeśli ktoś ją upodlił lub obraził, ale na Boga... takie jest życie! Kath jest chyba zbyt wrażliwa. Gdyby na jej miejscu była Rebecca pewnie nie przejęłaby się tak bardzo albo odpysknęła i wyleciała z roboty;D A Kath jest delikatna, a przynajmniej takie wrażenie sprawia. Ale postanowiła się zmienić i to mnie ciekawi. Nie wiem czy jej się to uda, ale nie ukrywam, że chciałabym zobaczyć silną wersję Kath. Może być mega ciekawie;D
    Alex wydała mi się być bardzo miłą kobietą. Kto inny pozwoliłby kelnerce nie przyjść do pracy tylko dlatego, że ktoś ją obraził? Wątpię, że w jakimkolwiek miejscu mogłoby się coś takiego stać. Bo kogo interesuje stan psychiczny pracownika? Ma robić i tyle. No i obroniła ją u wspolnika. Chyba, że to tylko taka gra. Zobaczymy;)
    Czekam na kolejny rozdział;)

    A w wolnej chwili zapraszam do siebie na kolejny ;) Ściskam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! :)
    Ich matka próbuje jakoś zacząć rozmowę, a z Rebeccą jej to w ogóle nie wychodzi. Może im w końcu wytłumaczy, dlaczego je zostawiła?
    Jak mógł ją tak potraktować? Ale dziewczyna nie powinna aż tak zareagować! Kath jest stanowczo za delikatna... Jeśli będzie płakać za każdym razem, gdy jej coś nie wyjdzie to nie wiem, czy znajdzie potem jakąkolwiek pracę, gdyby ją z tej wywalili. Lecz od poczatku właśnie wiedziałam, że będzie taka delikatna :). Tylko po prostu nie poznała jeszcze życia, nie doświadczyła jeszcze chamstwa ze strony ludzi, a będzie musiała się do tego przyzwyczaić, jeśli chce zachować pracę.
    Hm... Czyżby specjalnie dla niej ten facet przyszedł po te płyty? :D
    I takie podejście lubię! ;p Kath musi w końcu zacząć działać i odejść z uniesioną głową, gdy któryś z mężczyzn ją obrazi, a nie, jak mała owieczka uciekać przed złem. Trzeba stawić temu czoło :). Ciekawi mnie, jak sobie poradzi.
    Ta recepcjonistka Alex, tak? Jest bardzo fajna. Jest miła i widac, że chce dziewczynie pomóc. Dobrze wygarnęła wszystko swojemu szefowi. Chciałby tylko blondynki... A co brunetki, albo szatynki są gorsze?
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Jejuu tak strasznie, strasznie, strasznie Cię przepraszam za moje opóźnienie. Byłam chora (w zasadzie, wciąż trochę jestem), potem zajęłam się nieco moim drugim blogiem (pierwsza rocznica historii) i ogólnie mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać, poza tym czasem mam tak, że zwyczajnie nie mam "siły" na czytanie notek. Muszę mieć do tego coś w rodzaju weny, by przeczytać z uwagą i dać od siebie porządny komentarz. Tak, ten perfekcjonizm...
    Ale dość już tych tłumaczeń, bo mogłabym gadać i gadać.
    Żałuję, że nie wpadłam wcześniej. Ja tam nawet lubię notki, w których się nie dzieje multum akcji, ale spokojnie rozwijana jest fabuła, dlatego ode mnie duży plusik za to.Nie wiem jak Ty to robisz, ale lubię tu wszystkich bohaterów (może z wyjątkiem matki, ona mnie nieco irytuje). ;)
    Styl masz cudowny, aż mojego mi się w pewnym momencie odechciało, gdy popatrzyłam na te ładne i składne zdania. *u* Dajesz opisy miejsc, ale jednocześnie nie tak dużo, żeby uśpić, sporo dialogów, ale nie robi się z tekstu scenariusz. Idealnie, czego chcieć więcej? :D
    Samuele! Tak! Pokochałam tego drania. Wredny i przystojny... mrau. :3 <3
    Alex to zdecydowanie spoko babka. Dobrze, że potrafi stanąć w obronie kogoś innego i nie daje sobą pomiatać. Tak trzymaj, Alex!
    Ale Kathleen jest zdecydowanie za bardzo... wrażliwa? Nie może uciekać za każdym razem z podkulonym ogonem, no błagam, tylko dlatego, że ktoś jej coś powiedział. Życie, Kath, życie, weź się w garść!
    Mam nadzieję, że następnym razem dam radę wpaść szybciej. Przepraszam raz jeszcze.
    Weny, kochana, weny! <3
    Pozdrawiam,
    Eveline

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no. Powiem Ci, że naprawdę mnie zaskoczyłaś tym, że to nie Samuel powiedział o pracy Kath! Dopiero, gdy przeczytałam notkę pod rozdziałem, przestało mi się mieszać, bo wcześniej myślałam "eee, ale że o co chodzi?". Teraz już jest okej, wszystko łapię. :D Sam to typowy dupek, no ale jak dupek to i przystojniak. To właściwie zawsze idzie razem w parze.
    Ogólnie bardzo dobry rozdział. :)

    Pozdrawiam,
    Julss

    OdpowiedzUsuń